Posty

Czyste piękno.

Mój powrót do Hiszpanii nie był łatwy, ale się stało i jestem. Będzie jeszcze czas poopisywać lokalne, codzienne sprawy, ale dziś będzie wpis turystyczny. To czym chcę się z Wami podzielić to krótka relacja z moich równie krótkich bo 26 godzinnych wakacji nad oceanem Atlantyckim. Pojechałem na plażę, spałem w aucie, opalałem się. Brzmi nudno, ale nudno wcale nie było. Wiedziałem, że ok 3km od plaży, do której można dojechać autem, jest inna plażą, gdzie można w stroju Adama i Ewy czerpać radość z piasku, słońca i fal. Nie jestem nudystą, ale akurat tego dnia pomyślałem, że czemu nie? Jestem sam, mogę robić co mi się żywnie podoba. Po ok 45 minutach dotarłem na miejsce po niełatwym, pełnym kamieni wybrzeżu. Ludzi garstka, bo to przecież przed sezonem. Jakaś parka, dwóch facetów. Postanowiłem się ulokować gdzieś na końcu, a tam czekała na mnie fascynująca niespodzianka. Filigranowa, szczupła, pełna energii dziewczyna, która trenowała jogę. Cudownie opalona skóra, zgrabne, wysportowane ci

Fascynujący jamon serrano.

Dawno nie pisałem, ale też dawno mnie w Hiszpanii nie widziano, ale jestem znowu, choć na chwilkę, to hiszpańskości zażywam bez umiaru. Co jest dla mnie najbardziej ekscytujące? Plaże? Senoritas? Słońce? Palmy? Tanie wino i cytrusy? Gdzieżby tam. Jestem zakochany w jamon serrano - dla niewtajemniczonych w świńskiej nodze tylnej, albo nieco mniej poważanej przedniej zwanej "paleta". Cóż takiego niezwykłego w tym świńskim mięsie impregnowanym specjalnie, ale bez uciekania się w chemiczne ulepszacze? Otóż mnie urzekł nie tyle smak co sposób spożywania tego ustrojstwa. Ta noga z bezwstydnie sterczącą raciczką zdobi tysiące hiszpańskich kuchni w specjalnie do tego celu przygotowanym drewnianym stojaku. Skrawa się z tego mięsko w bardzo cienki plasterkach. Jeden za drugim. Widać ciemnobordowe warstwy mięsnego mięsa i bielutkie, tłuściutkie słoninki jedno obok drugiego. Stajesz wobec tego świńskiego rogu (pardon nogi) obfitości i jesz. Nóż w garść i skrawasz z namaszczeniem plastere

Z oddali.

Chciałbym przestać patrzeć na życie przez pryzmat ekonomii. Tyle zarobiłem, a tyle wydałem, a kraj w którym mieszkam ma taki a taki dług publiczny. No żesz cholera! A życie? Tak po prostu. Normalne sprawy, takie w których wątek ekonomiczny nie jest pierwszoplanowy. ........... No i widzicie? Nie mogę sobie nawet takich spraw przypomnieć. Jak ładnie napisał Żakowski w jednym ze swoich felietonów zamieniliśmy relacje na transakcje. I chyba niestety tak być musi. Ci co żyli w błogim świecie wyższych wartości: rodzina, sjesta, przyjaciele, biesiady do białego rana są w kłopocie. Brutalna ekonomia wdziera się z butami we wszystko. Niebawem dosięgnie i ukryte w tropikalnych lasach ostatnie dzikie plemiona. Wszystko ma swoją cenę, wszystko można przeliczyć na pieniądze. Od kiedy jestem w Polsce coraz bardziej utrzymuję się w przekonaniu, że nasza ekonomiczna niewola jest tuż trwała i nic spod jej jarzma wyzwolić nas nie może. Paradoks jest taki, że ta polska bieda, ciągłe niedoinwestowanie, c

Moja ostatnia, no... przedostatnie noc pod hiszpańskim niebem.

I to już koniec mojej hiszpańskiej wędrówki. Wracam. Co, jak, gdzie, jeszcze nie wiem. Poweslę się polskim latem i EURO 2012. To dobry moment na powrót chyba w sensie, że się na dzień dobry nie zdołuję wobec tej powszechnej piłkarskiej euforii. Polska rozgrzebanych dróg, niedokończonych inwestycji, ale też kraj rodzinny no i parę wspomnień pozytwnych też się stamtąd ma. Dlaczego wyjeżdżam? Nie odnalazłem się tu. Ładnie, ciepło, ale to jednak obcy kraj. Będę jednak wracał wspomnieniami do Hiszpanii no i czasem coś to wystukam na klawiaturze. Póki co adios Espana!

W kraju reform

Hiszpania reformami stoi. Reforma prawa pracy, prawa podatkowego i inne. Wszystko by pobudzić zatrudnienie. Gdy ekonomiczny nóż na gardle się czuje to i zapomina się łatwiej o socjalistycznych pryncypiach. Uelastycznienie prawa pracy, ulżenie doli drobnych przedsiębiorców to oczywiste rozwiązania. Płaczą tu i ówdzie, że oto sypie się system zasiłków, że hiszpański cudowny sen dobiega końca. No cóż, żeby wypłacać socjalki potrzeba wysokiego poziomu zatrudnienia, a jak 1/4 dorosłych i zdolnych do pracy obywateli Królestwa Hiszpanii pracy obecnie nie ma to zaczynają się schody. Różnych zasiłków, dopłat, dofinansowań jest sporo. Szczęściem dla Hiszpanii cudzoziemcy, którzy tu przybywają, przybywają tu w celach turystycznych bądź podjęcia konkretnej pracy. Jeśli są ludzie z góry nastawieni na dojenie socjalek to sobie z Hiszpanią dają spokój, bo co prawda można tu cokolwiek wydusić, ale taka Holandia czy Wielka Brytania dalece są hojniejsze. Ja na przykład mógłbym starać się o dofinansowani

Bo tu jest fajnie i tak.

Z każdym upływającym tygodniem coraz bardziej się cieszę, że tu jestem. Nie sposób się frustrować, martwić gdy słoneczko na przełomie lutego i marca tak ostro świeci. Wciąż jestem blisko polskich spraw i śledzę wszystko. Widok kaprawych buziek rzezimieszków z Rządu III RP wprawia w niejaką konsternację za każdym razem gdy "paczę" w ekran TV, z czasem jednak poczucie,  że jest się od tego wszystkiego na bezpieczny dystans pozwala się uspokoić niczym po wypiciu dzbana świeżo zaparzonej melissy. Udało mi się złapać tymczasową robótkę. Szczegółów zdradzać nie chcę bo i cholera wie jak dalece skuteczne są organa III RP w tropieniu zbiegłych niewolników (o pardon chciałem napisać "podatników"). W każdym razie coś tam zarabiam i jestem zadowolony, choć wciąż to nie wygląda tak jak to sobie wymarzyłem. Życie płynie Tu bez większych problemów, ot słyszy się o takich czy innych protestach, a to Urząd Miasta zalega z wypłatami dla pracowników i Ci wychodzą na ulice palić mater

Czas płynie, dni przemijają. Ech...

Ale słonko świeci! Mimo stycznia. Znaczy się zimno. Te cholerne kamieniste podłogi w hiszpańskich mieszkaniach. Latem i fajno, ale zimą? Tu też kurde zima się zdarza. Nie tam jakaś lodowata, śnieżna, zaszroniona ale te 12-13 stopni nocą też przenikają do mieszkań, których jedyną ochronę termiczną stanowią cienkie ściany, okna i gazy z Twojego tyłka. Na próżna szukać pod parapetami ożywczych objęć żeberek grzejnikowych. Po pierwsze wewnątrz parapetów tu nie instalują, po drugie współczesne grzejniki nie mają już w większości "żeberek", a po trzecie nie ma tu żadnych grzejników, chyba, że sam takiego przytargasz i podłączysz do gniazdka. A ja? No cóż staram się funkcjonować w 18 stopnich Celsjusza. Da się przeżyć. Za to jak dzień nadchodzi to słonko świeci prosto w twarz, plecy, dupsko... co tam tylko chcesz. To wystarczająca rekompensata. Jak sobie przypomnę tę polską pochmurność... Co dalej? No nie wiem. Biegam z cefałkami. Gdzie, jak, to zdradzić za bardzo nie mogę bo skarbó