Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2010

Żadnych postanowień noworocznych. Żadnych nowych nadziei i złudzeń.

Czyż ten tytuł nie zabrzmiał pesymistycznie? To już niejako tradycja. Przełom roków to dla mnie okres wzmożonego doła. W podstawówce i liceum najgorsze dla mnie było zawsze popołudnie 1 stycznia. Definitywny koniec piękna i magii świąt. Wraca wstawanie na ósmą i szkolna szara rzeczywistość. Teraz niby nie ma żadnego z tych czynników (pierwszy raz w życiu nawet nie wstawiłem do domu choinki) do szkoły nie chodzę, rano to nie wstaję a chodzę spać... a jednak dołek jakiś siedzi. Ludzie sobie robią podsumowania na koniec roku zazwyczaj. Czasem wolę o tym wszystkim nie myśleć. To mój pierwszy pełny rok za granicą. Biznes, który chuj strzelił no i niemało przy tym grosza powędrowało w pizdu, że pozwolę sobie w tym krótkim emocjonalnym fragmencie na nieco więcej dosadności. Od dwóch miesięcy już nas w Alicante z rodzinką nie ma. Dosyć skutecznie wyrzuciliśmy z pamięci obrazki "Medusy", nieudanego biznesu, spółki, inwestycji, próby stworzenia sobie w miarę trwałego miejsca pracy. Dzi