Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2012

Czas płynie, dni przemijają. Ech...

Ale słonko świeci! Mimo stycznia. Znaczy się zimno. Te cholerne kamieniste podłogi w hiszpańskich mieszkaniach. Latem i fajno, ale zimą? Tu też kurde zima się zdarza. Nie tam jakaś lodowata, śnieżna, zaszroniona ale te 12-13 stopni nocą też przenikają do mieszkań, których jedyną ochronę termiczną stanowią cienkie ściany, okna i gazy z Twojego tyłka. Na próżna szukać pod parapetami ożywczych objęć żeberek grzejnikowych. Po pierwsze wewnątrz parapetów tu nie instalują, po drugie współczesne grzejniki nie mają już w większości "żeberek", a po trzecie nie ma tu żadnych grzejników, chyba, że sam takiego przytargasz i podłączysz do gniazdka. A ja? No cóż staram się funkcjonować w 18 stopnich Celsjusza. Da się przeżyć. Za to jak dzień nadchodzi to słonko świeci prosto w twarz, plecy, dupsko... co tam tylko chcesz. To wystarczająca rekompensata. Jak sobie przypomnę tę polską pochmurność... Co dalej? No nie wiem. Biegam z cefałkami. Gdzie, jak, to zdradzić za bardzo nie mogę bo skarbó

Po jeszcze dłuższym czasie.

I już mnie tam nie ma. Znaczy się już czas jakiś. Nie wytrzymałem. Organizm wysiadł. Za głośno, zbyt późne godziny. To rzeczywiście robota góra na rok, potem skumulowane przemęczenie zaczyna sukcesywnie wysysać z Ciebie chęć życia. Zaczynasz nienawidzić klientów i wszystkiego co Ci się napatoczy. Miło mi teraz zaglądać do knajpy jako konsument. Za nową pracą się rozglądam, ale to już zupełnie inna historia.