Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2011

Niepodobne

Zawsze gdy zaczyna się nowa doba, organizm skądś o tym wie i domaga się snu. A dla mnie to sam szczyt intensywnej obsługi coraz bardziej nawalonych amatorów piwa, nieskomplikowanych drinków i szklaneczki białego czy czerwonego wina. Po grubo ponad miesiącu za barową ladą rozpoznaję twarze, przyzwyczajenia (przynajmniej te związane z napitkami) i jest mi jakoś tak bardziej swojsko. Na początku, jak to na początku było dziwnie i obco. Zwłaszcza jeden dzień okazał się przykry i wystawił mego nerwa na próbę. W pewnej chwili zza baru wychylił się jeden z tych co czują sie szczególnie uskrzydleni gdy w ich żyłach wre C2H5OH i pochwycił me niczego nieświadome okulary. Spokojny ze mnie człek, nie purpurowieję z byle powodu, ale tym razem szlag mnie trafił. Różne poufałości jestem skłonny zdzierżyć, poklepywanie po plecach, okrzyki "Ej TY!", pogwizdywanie (to ledwo ledwo)... , ale od moich okularów wara. W sukurs przyszedł mi kompan okularo-porywacza i proteza na me oczy, pohańbiona o

Zabili mnie prawie metalem...

Wpadli tacy dziwni, kiedy było jeszcze pusto. Nawrzucali do clip-maszyny monet i rozpętało się piekło. (Tu wyobraźcie sobie najobrzydliwsze, najbardziej harczące, gardłujące, rzęrzące odgłosy wydawane paszczą ludzką przy akompaniamencie ciężkich gitar i perkusji, przy której huk huty pracującej pełną parą jawi się jako niewinna igraszka. Próbowałem się ratować w rozpaczy wrzuciłem eurasa do paszczy potwora generującego ten nieludzki zgiełk. Zanim się doczekałem minęły niemal 3 godziny. Po drodze na szczęście pograły sobie nieco lżejsze zespoły, takie opętane przez szatana co najwyżej w umiarkowanym stopniu. Najwyraźniej maszyna ma wgrany jakiś algorytm chroniący agresorów muzycznych przed całkowitym zdominowaniem imprezy. Nie to, że ja ciężkim brzmieniem gardzę i czasem mocniejszym nawet łupu cupu dup. Wybrałe sobie Fatboy Slim i "Right here right now" cudownie dydatktyczny teledysk ukazujący w pigułce marność ludzkiego żywota. To wszystko sprawiło, że powrót do głośników kaw

Knajpiane ciekawostki - clip-automat.

Co się człwoiek naogląda, nasłucha. Stojąc za barem popularnego pubu rzadko jest czas na nudę, co nie znaczy, że zawsze jest miło. Najtrudniej znieść masowe gusta muzyczne, przejawiające się w wyborach pubowych bywalców dokonywanych przy clip-maszynie. Wrzucasz monetę i wynajdujesz sobie w przebogatej bazie piosenek swoje ulubione, a teledysk z tego kawałka (o ile istnieje) wyświetlany jest na dwóch 30 calowych LCDkach. Problem w tym, że ludzie nie chcą słuchać starych dobrych kawałków, katują załogę pubu i innych klientów znienawidzonymi już przeze mnie współczesnymi do bólu, topowymi techno-disco-rap-po kawałkami, od których po endziesiątym przesłuchaniu naprawdę chce się rzygać. Jest tych pioseneczek z 10. Wobec kilkudziesieciu tysięcy innych w bazie, ta 10tka generuje 90% obrotów clip - maszyny. Jeden kawałek - 50 centów, 3 - 1 EUR, 7 - 2EUR. Maszyna jest szczwana. Nie pokazuje ile musisz czekać w kolejce na następny kawałek. Nie masz za cholerę pojęcia czy Twoja piosenka wogóle si

Wciąż nad Morzem Śródziemnym...

I to poza wszystkim działa na mnie najbardziej uspokajająco. Kryzys, nieudany biznes, niedobory finansowe, ale i temperatura, która nie spada praktycznie poniżej 14 stopni nawet w nocy. Jednego dania leje, jest pochmurno i w ogóle do dupy. Następnego wychodzisz w krótkim rękawku na dwór i cieszysz się słońcem i temperaturą powyżej 20 stopni. Z każdym miesiącem tutaj coraz trudniej mi pojąć jak ludzie w Polsce wytrzymują ten mróz, śnieg, na przemian roztopy i zamarzanie , lodowaty wiatr i chmury, które zasłaniają niebo przez więcej niż 300 dni w roku. Na relacje pogodowe z Polski patrzę jak niegdyś na relacje wojenne z Iraku czy Afganistanu - "Mój Boże, ależ Ci ludzie tam mają przerąbane..."/ Nie to żeby tęsknoty żadnej za krajem nie było. Śnieg i migocące w nim lampki świąteczne, polskie drzewa, domy i ulice, a przede wszystkim pieczywo. Ludzie na zachodzie żrą parszywe wypieki, nie chcąc wdrożyć do masowej produkcji pieczenia chleba na zakwasie. Królują watowate buły, ale tr