A jak się kelner wyp.... przewróci.... Prawda, że to zabawne?

Jakie sceny śmieszyły u zarania kina widzów najbardziej? Jak kelner z michą pełną żarcia, tortem, winem, itd. wypieprzy się jak długi i zawartośc swojej tacy pozostawi na głowach i odzieży dystyngowanych (najlepiej) gości. I co? I ja mam już na koncie akcję rodem z filmu z Leslie Nielssenem. Idę sobie do stolika dzierżąc w dłoniach tacę z sokiem pomarańczowym, moijto i dwoma kieliszkami wina. Zatrzymuję się przy stoliku. Siedzą tam dwie młode laski (Rosjanki), ich rówieśnik nieokreślonej narodowości i stary Hiszpan. Staję przy stoliku i chcę elegancko podać, jak kurde rasowy kelner - jedna ręka pod tacą druga nakłada. A jest ku temu szczególna okazja bo oto  śmigam drugi dzień z rzędu zaledwie, z piękną okrągłą, metalową tacą nabytą u Senor Chińczyka, a nie jakimś prostokątnym tandectwem.

No więc podchodzę. Taca tylko delikatnie się nachyla w kierunku jednej z dziewczyn, kilka stopni zaledwie. To wystarczy. Mokra, gładka jak szkło taca działa jak skocznia narciarska. Wszystkie cztery wysokie szklanki ruszają gwałtownie pozbawione siły tarcia i pchane mocą grawitacji. Jedna ze szklanek spada na ziemię i rozpieprza się w drobny mak. Reszta zdradzieckiego szkła pozostaje na tacy, ale ich zawartość ląduje na letniej sukience dziewczyny mocząc ją do suchej nitki.

Najstarszy w gronie ma niezły ubaw. Dziewczyna w szoku zaczyna chichotać, a i ja skonfundowany jak k... mać. To wszystko dzieje się na oczach moich znajomych, którzy siedzą sobie przy stoliku obok. FAK! Nie patrzeć dookoła i posprzątać ten pierdolnik jak najszybciej. Dziewczyna biegnie do łazienki, zapiera sukienkę, generalnie nie ma pretensji o dobry aniele. Szczęściem jest gorąco, sukieneczka jest  cieniutka więc i wysycha raaz dwa trzy. Pod sukienką dziewczyna nosi grzecznie stanik więc wartości dodanej w postaci miss mokrego przyodzienia nie ma. Nie zasłużyłem, więc nie narzekam.

Rzecz jasna po chwili zamówienie wraca do całej czwórki. Gratuito rzecz jasna.

To scenka zdecydowanie najbardziej spektakularna. Zdołowało mnie to nieco, ale pocieszałem się, że cała ta pożałowania godna historia to skutek nie tyle mojej niezdarności co zupełnie fatalnej tacy, której i kelner amator nie powinien nawet tykać palcem. Powróciliśmy po tym do tac prostokątnych, nie silimy się na efektowną jednoręczność i wyłożyliśmy je matą antypoślizgową. Od tego czasu wciąż zdarza się, że spadnie na ziemię jakaś szklanka, czy butelka, czy popielniczka zamieniając się w mgnieniu oka w szklaną miazgę, ale szczęściem już nie uszkodziła żadnego klienta. Przedwczoraj wylałem vino de verano tuż przy kliencie, ale na siebie. Szklanka przetrwała, ale biegnąc z przemoczoną tacą i turlającym się po niej leżącym kieliszkiem, będąc w stresie zapomniałem o zasadach bezpieczeństwa. O kilka kroków od progu baru kieliszek spadł - piękny wysoki z grubego szkła, i się rozpier... w drobny mak.

Cholerne, zdradzieckie szkło!

Komentarze

  1. Ja od zawsze jestem pełen podziwu dla wszystkich kelnerów świata. Nie potrafię na tacy unieść więcej niż dwie szklanki/talerza i szklanki. Jestem pewny, że mnie ciężko byłoby pracować w barze. Tak więc respekt ode mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda, że to niesprawiedliwe? Kelner - w tym słowie kryje się nie raz tyle pogardy, a robota prawdziwie jest przekichana i wymagająca. Baru mi się zachciało i nawet nie kalkulowałem, że wiąże się to z bieganiną między stolikami. A tu masz... Myślałem sobie, ze kogoś zatrudnię i takie tam, ale na takie luksusy to sobie pozwolić póki co nie możemy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ile to wszystko kosztuje czyli kasa, kasa, kasa.

Oni w środy jedzą...

Chłodna enklawa w piekielnym gorącu.