Dostawcy. Nie liczę na nich.

Ile to czasu czekam już na beczkę z Amstelem? Tydzień. Wczoraj nawet nowy przedstawiciel się do mnie pofatygował. Obiecał transport popołudniowy i co? Kupa. Godzina 21 dochodzi a po browcu z nalewaka ani śladu. To znaczy tak by było gdybym sobie zastępnika zawczasu z Makro nie załatwił. Trzeba w ogóle uważać, hurtownie sporo dają na dzień dobry, ale potem często przywożą Ci towar sporo droższy nawet od tego co mogę sobie kupić w pobliskiej "Mercadonie". Najgorzej przejechałem się na "Pepsi". Nawet po 5mcach nie udało mi się pozbyć niektórych kategorii napojów, które mi wcisnęli w zestawie startowym. Najweselej było z energetykami 250 ml, które kupiłem hurtowo po 1,96 za sztukę. Przeżyłem niezły szok jak zobaczyłem to samo cholerstwo w "Mercadonie" w promocji po 55 centów...

Tak czy owak wygrywa ta obrzydliwie imperialistyczna Coca-Cola. Zawsze i wszędzie. Osobiście bardziej mi podchodzą napoje z rodziny"Pepsi", ale jakieś mają pierdołowate kadry bo nijak nie potrafią skutecznie pozyskiwać rynku. Ludki też nudne są w swoich wymaganiach. Mniej niż jeden na 10ciu woli Pepsi niż Coca-Colę. Jedyny napój z familii Pepsi, który konkuruje ze swoim cocacolowym odpowiednikiem jak równy z równym to 7up.

Poza tym nestea, fanty biją na głowę konkurencję pepsiową. Zupełnie na przykład nie rozumiem po kiedgo kija "Pepsi" wyrugowało z rynku hiszpańskiego znaną międzynarodową markę "mirinda" zastępując ją jakimś kuźwa "kas'em". Jaki cudzoziemiec ma skojarzyć co to za cholerstwo i uznać, że to coś lepszego niż lokalny gazowany wynalazek dla ubogich?

Taki dziwny ten rynek hiszpański. Wszystko tu musi być przetłumaczone na hiszpański. Spróbuj takiemu jednemu z drugim powiedzieć "anszła" z pięknym francuskim akcentem. Byli już tacy co mi otwarcie zwracali uwagę, że żadnego "anszła" to nie chcą, oni se życzą "anczoa". Ja jakoś nie mogę się do tego "anczoa" przyzwczaić. No i jeszcze o kelnerowaniu.

Dziś trzeci dzień z rzędu jest wściekle gorąco. Tym razem jednak nie dałem się wbić w dżiny pod którymi moje włosy na nogach zamieniały się w sople soli. Parduję w krótkich spodenkach świadom, że to nieprofesjonalne, a moje nóżki może i też najpiękniejsze nie są. Jednak co innego klimatyzowana restauracja a bar na plaży. Fakt faktem kelnerzy sąsiadów są odziani zdecydowanie lepiej, w koszulkach i czapeczkach firmowych nawet. Ja po prostu nie dawałem już rady w długich spodniach kiedy temperatura nawet w środku nocy oscyluje koło 30 stopni. Rozglądam się pilnie za jakimiś jasnymi bardzo cienkimi lnianymi spodniami, ale jak na razie bez powodzenia.

W dni takie jak te freedom dla moich włochatych nóżek. A klienci? A klienci niech mi wybaczą.

Komentarze

  1. Może to nikłe zainteresowanie Pepsi wynika z tego, że ludzie na "odwal się" zamawiają Colę. Ja np. mam tak, że między Pepsi a Colą nie widzę wielkiej różnicy, więc jak chcę się napić czegoś "czarnego, zimnego i gazowanego" to proszę o Coca-Colę, bo to słowo jako pierwsze przychodzi mi na język. Fanta to było jedyne, co piliśmy na budowie, ewentualnie piwo 0,0%, ale królową budowy była jednak Fanta. A Kas uwielbiam osobiście :) W Hiszpanii tłumaczenie wszystkiego na ichni jest normalne, np. linia sklepów Auchan u nich nazywa się Alcampo, jedynie logo jest to samo. Ponad 10 lat temu istniał taki sklep, Pryca, ale od dawna chyba już nie egzystuje, przynajmniej nie w Madrycie. W każdym razie tam wszystkie znane na świecie produkty można było kupić pod hiszpańską nazwą... Dziwne to, ale i fajne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Większość ludzi nie odróżnia pepsi od coli. Hiszpanie jednak krzywią się w sporej części gdy mówię im, że coca-coli brak i mam tylko pepsi. Ja akurat potrafię bez pudła rozpoznać smaki obu tych napojów :).

    OdpowiedzUsuń
  3. "zhiszpanszczanie" wielu slow osiagnelo swoje apogeum w slowie "espiderman"...przez kilka dlugich chwil nie moglam zajarzyc ze chodzi o naszego "spajdermena".wczoraj uslyszalam tez slowo "krepe" na nalesnika...az mnie skrecilo ze smiechu,ale nie wypadalo obsmiac, zwlaszcza, ze siedzialam w towarzystwie 100% hiszpanskim. moze i w pilke nozna graja dobrze, ale jezykow obcych nie lapia za cholere;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Życzę powodzenia w walce z dostawcami. Proszę pamiętać, że jest tylko jedna matematyka i jeżeli umiesz liczyć to licz na siebie. Dosłownie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dostawcy sa ok ale zalezy jak sie z nimi dogadywales.Jednych polubia innch oleja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ile to wszystko kosztuje czyli kasa, kasa, kasa.

Oni w środy jedzą...

Chłodna enklawa w piekielnym gorącu.