Kruchy jest żywot człowieczy... jak szkło

Uspokajam na wstępie, żadnego tu kurde filozofowania egzystencjonalnego nie będzie, będzie o szkle. Szkło w hiszpańskiej gastronomii. Gdy jako totalni barowo-restauracyjuni amatorzy w lutym tego roku ruszyliśmy na zakupy do IKEI mieliśmy tylko blade pojęcie co kto do jakiego napoju używa tu na ziemii byczka Fernando. Kieliszki do wina białego, czerwonego, szampana, puchary do lodów, piwa, szklanki do whisky, drinków, itd. A to dopiero początek.

Zakupy zostały poczynione, ale bardzo szybko okazało się, że toporne walcowate szklanki na grubej stopce do piwa o pojemności 0,38l. nie wzbudziły entuzjazmu hiszpańskich piwoszy. Podobnie rzecz się miała ze szkłem na małe piwo. Walcowate szklanki (już bez kieliszkowej stopki i nóżki) rozszerzające się u góry też trąciły stylistyczną mizerią. Sprawę udało się naprawić po pewnym czasie kiedy odwiedziliśmy "Makro". Tam znaleźliśmy idealne szkło na "caña". Pucharki 0,33 l. i 0,25l. mile beczułkowato zaokrąglone u dołu, zwężajace się prosto ku górze niczym talia zgrabnej laski to było właśnie to.

To co wcześniej zakupiliśmy pod kątem piwa zostało zepchnięte do rezerwy - uniwersalne szkło na wypadek czasowych niedoborów w pucharkach i kieliszkach do napojów i piwa. W sytuacji przedłużającej się nawały gości myć brudnych naczyń nie ma czasu i z braku laku dobra i plastelina. Owe zakupy uzupełniające dotyczyły też kieliszków do napojów zimnych wszelakich: woda, gazowane i niegazowane (prawie zawsze z lodem). Kieliszki z grubego szkła na wysokiej nóżce o równej szerokości na całej długości o pojemności mniej więcej 0,25l. zdawały nam się wydumanym wyposażeniem jak na zwykły bar, ale gastronomia ma swoje prawa. "Eleganciej" przeca pić wodę zwykłą z kilicha niż z jakiejś banalnej szklanki.

I jak to szybko człowiek się do takiej naczyniowej kultury wyższej przyzwyczaja, a nawet od niej uzależnia. I mnie teraz piwo ze zwykłej szklanki jakoś gorzej wchodzi i ja krzywię się na wino podane w kieliszku do szampana. Mądre ludzie kiedyś wymyślili, że taki kształt a nie inny najlepiej koresponduje z charakterem danego napoju i to się poprzyjmowało. Zapewne w głównej mierze decydują tu względy estetyczne, ale i temperatura, uwalnianie aromatu, rozpuszczanie lodu i pewnie co lepszy spec wydłuży tę listę czynników o kolejne kilka czy kilkanaście pozycji.

Najnowszym nabytkiem w naszej szklankowej stajni są wielgachne kilichy do vino de verano czyli mieszanki wina, owocowego napoju gazowanego i lodu. Na dobrą sprawę to bardzo podobny napój do sangrii, jest jednak mniej słodki i bardziej orzeźwiający a do kieliszka nie trzeba dodawać pokrojonych kawałków pomarańczy, cytryny i limonki - wystarczy sam lód. Obok jednych "winnych" kielichów pojawiły się kolejne giganty - mega kielichy-koniakówki. Na dole mocno obłe i zwężające się mocno ku górze. Hiszpanie życzą sobie by wypełniać je do połowy wysokości (ową całą obłość) lodem a następnie z tak przygotowanym kielichem, butelką mocnego alkoholu (najczęściej ginu lub whisky) oraz napoju gazowanego podejść do stolika i nalać gościowi rządaną rację. Standardowo kelner liczy do 11-tu, ale czasem klient chce więcej i chcąc niechcąc lać trzeba - w tej samej cenie niestety. Szczęśliwie lwia część klientów zadowala się dozą w okolicach ósmej, dziewiątej sekundy lania.

Dzięki koniakowemu kształtowi lód w kielichu nieco wolniej się rozpuszcza i nie rozwadnia drinka. Na koniec słów kilka o szklankach do szejków (batido) i horchata. W tym samym szkle podajemy jeszcze wyciskany sok pomarańczowy (zumo natural de naranja). Szejk jak szejk, akurat ten bez nafty, tylko z mlekiem. Garść mrożonych owoców, trochę świeżego banana, lodów pod siekaczkę to to wszystko i już. Horchata to również mleczny napój z orzeszków chufa. Na pierwszy raz smakuje to to dziwacznie, po pewnym czasie jest równie uzależniające jak szynka serrano. Obyć się bez tego ciężko. Horchatę podaje się zimną na maksa, najlepiej w formie kaszy lodowej. Wszystkie te wymienione napoje nalewamy do szklanek (około 0,33l.) Mamy takie roszerzajace się dość mocno ku górze cuda połyskujące zielonkawo. Kupiliśmy ostatnią 14tkę na wyprzedaży w Carrefourze. Po miesiącu ostało się 5...

Kruche to draństwo i zdradzieckie. Podczas mycia naczyń trzasnęła mi taka jedna w dłoniach i bardzo wrednie pokaleczyła. Kończąc wątek szklany dodam, że tłucze się to draństwo na potęgę. Personel rozwala z 70-80% podczas transportu i mycia, klienci nie są na szczęście aż tak destrukcyjni. W każdym razie trzeba liczyć średnią - minimu jedno szkło każdego dnia przenosi się do kielichowo-szklankowego nieba. To minimum 50-60 EUR, które trzeba doliczyć jako koszt prowadzenia tej działalności. Niby nie tak dużo, ale jak to przemnożyć przez kilka miesięcy to robi się drogo...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ile to wszystko kosztuje czyli kasa, kasa, kasa.

Oni w środy jedzą...

Chłodna enklawa w piekielnym gorącu.