Była chwila załamania, ale jakoś idzie...

Koszmarna zmiana turnusów i co gorsza pogody też. To wszystko na szczęście krótkotrwałe. Chyba...? Pojawili się Brytyjczycy, którym widać w sierpniu było za gorąco. Są i Włosi, Hiszpanie w mniejszości - przynajmniej pośród naszych klientów. Pierwsze dni września to jakiś koszmar. Gwałtowny spadek temperatury i równie gwwałtowny odpływ spacerowiczów z pasażu przy plaży. To jednak powinno sprawić, że będzie więcej spacerowiczów na pasażu. Chwilowo dopadł nas dół i myśli koszmarne. To już koniec? Tak nagle? Po sezonie? Jakim k... sezonie?! Już mieliśmy zadąć w róg klęski i rozpaczy, sygnał dac do odwrotu, gdy nadszedł piątek i nasze krzesełka drewniane piękne znowu poczuły radość ugniatania tyłkami klientów. Ta radość udzieliła się i nam.

Nie to, że jakaś wielka radość. Jak mawiał Marceluss Walace: "Czy jest OK? Nie, jest cholernie daleko od OK", ale i spory kawałek od dna. No to znowu weeekend i znowu gonitwa między stolikami. Już nie taka zajadła, już okupacja 100% się nie zdarza, ale znowu coś się dzieje, choć chwilowo. Nic się tu nie da przewidzieć nawet na kilka dni naprzód. Będziemy otwarci do bólu, do końca października, albo i dłużej. Nie czynimy żadnych założeń. Jedno jest pewne: ludki spacerują wzdłuż plaży cały rok, choćby tylko w weekendy, ale zawsze.

Co? Jak? Za ile? A skąd mnie to wiedzieć? Zobaczymy. Jeśli klęska ostateczna nam pisana to będzie to porażka w stylu Waterloo po bitwie śmiertelnej, po utoczeniu ostatniej kropli krwi. Mam wrażenie, że w życiu zbyt wcześnie rezygnowałem z przedsięwzięć, w które włożyłem tyle wysiłku i energii, że szło by z tego odbudować w 1945 roku cały warszawski kwartał ulic.

Z ciekawostek. Klientom już nie w smak rum Brugal. Chcą "Qacice" czy jak się ta cholera z indiańcem w logo nazywa. Turnus wrześniowy pije inny rum. Nie wiem czy to poprawny wniosek. Może mam za mało danych? Żeby nie wyszło jak z badaniami radzieckiego naukowca obrywającego musze nogi i sprawdzającego jak reaguje na polecenia. Po oberwaniu 5tej z 6 nóg mucha nie idzie... Widać ogłuchła.

Whisky JB też już nie na pierwszym miejscu. Wrześniowcom marzą się różne inne marki, bez jakiejś wiodącej. Nie wszystkie nazwy, wobec często niedbałej ich artykulacji przez klientów i mojej pięty achillesowej w nauce każdego jezyka - tj, rozumienia ze słuchu, byłem w stanie spamiętać. Nasza mała knajpka nie pretenduje póki co do roli PUBu czy innego Night Clubu, w którym półki uginają się od różnorodnych alkoholi.
Chcąc nie chcąc podążamy za gustami większości. Jak się ten indiański rum zachce kolejnym gościom to się go kupi. Jakby co sie nie zepsuuje i się nie zmarnuje...

Pań topless na plaży mniej. Smutno mi...

Komentarze

  1. To rozumienie ze słuchu cudzoziemców to też moja słaba strona. Może to w ogóle jedna z trudniejszych umiejętności - mniej więcej na poziomie samodzielnego płynnego mówienia. Jestem ciekaw, czy nie można się ułożyć z wynajmującym pomieszczenie, by zmniejszył opłaty poza sezonem...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. wpadne kiedys do was bo mieszkam w okolicy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ile to wszystko kosztuje czyli kasa, kasa, kasa.

Oni w środy jedzą...

Chłodna enklawa w piekielnym gorącu.