Napisali o nas... A my już na walizkach.

Pod koniec sierpnia odwiedziła nas w Medusie dziennikarka, która chciała napisać materiał o rodakach podejmujących samodzielną inicjatywę gospodaczą na obczyźnie. Porozmawialiśmy sobie prawie 3 godziny i mimo, że biznes już był na ostatnich nogach chętnie dzieliłem się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami. Niektórym ludziom niełatwo przyznać się do porażki i ja miałem wątpliwości czy dzielenie się czymś takim z szerszą opinią publiczną niż czytelnicy mojego forum ma sens. Z drugiej strony nigdy nie lubiłem pozowac na twardziela czy nieomylnego.

Niechże sobie ktoś to przeczyta i jak ma podobne plany przemyśli to sobie lepiej niż my. Spodziewałem się, że materiał ukaże się tylko w jakimś wąskim zakresie - w piśmie polonijnym, a trafił też do onetu. Link do artykułu.

Tymczasem trwają ostatnie przygotowania do wyprowadzki z Alicante. W poniedziałek zdajemy klucze i do lokalu i do mieszkania. Zrobliśmy wszystko, żeby pozałatwiać nasze sprawy. Sprzedaliśmy wyposażenie ze sklepu za marne pieniądze, ale przynajmniej mamy cokolwiek na start w nowym miejscu. Pozostajemy w Hiszpani, ale póki co nie chcę zdradzać jakie to miejsce teraz sobie wybraliśmy. Jeśli okaże się dość interesjące, żeby pisać o nim na blogu to powrócę do jego pisania.

Można by rwać włosy z głowy i ubolewać nad stratą. Woleliśmy jednak zgodnie z radami znanymi z literatury motywacyjnej nie przejmować się tym na co nie mamy wpływu. Jak coś nie poszło przemyśleć wszystko na zimno i ratować co się da. W naszej sytuacji było to wyprzedanie wyposażenia i wynegocjowanie z właścicielem lokalu jego zrezygnowanie z domagania się od nas zaległego czynszu. W zamian za to wyprowadzamy się szybko i zostawiamy to co wyremontowaliśmy w stanie nienaruszonym. Dla właściciela to też jest coś warte. Dobrze trafić na pragmatyczną osobę, która rozumie, że z pustego i Salomon nie naleje.

I znowu ta przeprowadzka... W cągu ostatnich 8 lat zdaje się, że nr 12, a może nawet 14. Straciłem rachubę. Do zobaczenia wkrótce.

Komentarze

  1. Dziennikarka calkiem dobrze to opisala. W kazdym biznesie w ktory sie cos inwestuje (nie tylko kase ale i np. czas, nerwy i rodzine) trzeba miec realistyczny plan. Ale nawet jak sie go ma to ryzyko jest duze. Fajnie ze traktujecie ten bar jako przygode i doswiadczenie na przyszlosc, to moze zaprocentowac. Jest jednak taki fakt ze perspektywy w Hiszpanii wygladaja bardzo cieniutko bo kryzys bedzie latami dawal o sobie znac. Co wiecej, w artykule jest wspomniane ze rozwazaliscie Wielka Brytanie (choc jak widac to juz nieaktualne). Ale w WB ogloszono wlasnie potworne oszczednosci wiec nie wiadomo jak tam sprawy beda przebiegaly ale nie wyglada to dobrze.

    W kazdym razie pisz nadal jak sie urzadzicie w nowym miejscu. Bo piszesz bardzo skladnie z ciekawymi przemysleniami i dobrze sie to czyta, sadzic nalezy ze wlasnie dlatego zauwazyla to redakcja onetu. Twoja historia moze sluzyc jako bardzo dobry przyklad dla tych co moga miec podobne plany. A wlasciwie w obecnej sytuacji kazdy wyjazd do pracy jest obarczony duzym ryzykiem bo wszedzie sa ogromne problemy i nie ma co liczyc na to ze one sie szybko skoncza. Wiec nawet jak praca jest zalatwiona i pewna to szybko moze sie skonczyc. Widac to najlepiej w Irlandii gdzie najpierw bylo miejsc pracy bez ograniczen a teraz dziesiatki tysiecy Irlandczykow wyjezdza za praca nie mowiac o Polakach.
    Czy w sasiedniej do Hiszpanii Portugalii gdzie tez duzo ludzi zaczelo wyjezdzac i to nawet do Afryki do bylych kolonii takich jak Angola bo tam latwiej dla nich o prace.

    Nastepny rozdzial twojej historii moze byc pod haslem
    "Moja przygoda pod hiszpanskim niebem". Czekamy na dalszy ciag i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia. Trzymam za was kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zyczymy duzo szczescia. Trzymajcie sie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przede wszystkim - POWODZENIA !
    Mam nadzieję, że tym razem pójdzie dobrze.
    I że zostaniemy obdarzeni nowymi, prowadzonymi ze swadą opowieściami o rzeczywistych trudnościach ludzi walczących o swe miejsce za granicą.
    To jest tak ciekawe, że nie dziwi zajęcie się sprawą przez Onet. Może też czasem spisanie własnych myśli pomaga uporządkować własne zamiary i rozpatrzyć dokonania...
    Serdeczne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  5. Moi Drodzy!
    Czytam cały ranek i stwierdzam,że rzeczywiście jest o czym poczytać,tym bardziej ,ze interesuje mnie wątek Hiszpanii ,a wszczególności rejon Costa Blanca Płd i gastronomia.Podobnie wynajęłam lokal ,na początku było super...ale teraz osoba ,która tam pracuje nie nadaje się.Licencja jest na mnie jak i wszystkie pozostałe rachunki.Ja na razie tam nie mogę być ...no i szukam kogoś chętnego....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ile to wszystko kosztuje czyli kasa, kasa, kasa.

Oni w środy jedzą...

Chłodna enklawa w piekielnym gorącu.