Wciąż nad Morzem Śródziemnym...

I to poza wszystkim działa na mnie najbardziej uspokajająco. Kryzys, nieudany biznes, niedobory finansowe, ale i temperatura, która nie spada praktycznie poniżej 14 stopni nawet w nocy. Jednego dania leje, jest pochmurno i w ogóle do dupy. Następnego wychodzisz w krótkim rękawku na dwór i cieszysz się słońcem i temperaturą powyżej 20 stopni.

Z każdym miesiącem tutaj coraz trudniej mi pojąć jak ludzie w Polsce wytrzymują ten mróz, śnieg, na przemian roztopy i zamarzanie , lodowaty wiatr i chmury, które zasłaniają niebo przez więcej niż 300 dni w roku. Na relacje pogodowe z Polski patrzę jak niegdyś na relacje wojenne z Iraku czy Afganistanu - "Mój Boże, ależ Ci ludzie tam mają przerąbane..."/

Nie to żeby tęsknoty żadnej za krajem nie było. Śnieg i migocące w nim lampki świąteczne, polskie drzewa, domy i ulice, a przede wszystkim pieczywo. Ludzie na zachodzie żrą parszywe wypieki, nie chcąc wdrożyć do masowej produkcji pieczenia chleba na zakwasie. Królują watowate buły, ale trzeba było się do nich przyzwyczaić to się przyzwyczaiłem.

Coś za coś. Bez 23% VATu, policji na każdym rogu czyhającym z fotoradarem i innych atrakcji serwowanych przez "liberałów" Tuska żyje się jakoś lżej i bezpieczniej. Spoglądam na Polskę z oddali i trudno nie być zatroskanym. To wciąż bardzo biedny kraj i stoi na skraju kryzysowej przepaści. Zielona wyspa zamieni się w ciągu kilku miesięcy w tonący statek i nie mam żadnych wątpliwości, że tak będzie. Zapaść ZUSu, antyreformy, coraz wyższe podatki i plany zaniechania najważniejszych inwestycji wypchną z kraju kolejne pokolenie młodych i wykształconych.

Właśnie Niemcy otworzyli swój rynek pracy i okaże się, że nawet do kas w "Bierdonkach" nie będzie komu siąść. Skoro ludzie tego chcą to mają. Głosują na PO bo uwierzyli, że muszą, że to "mniejsze zło".  Zorientują się, że coś jest nie tak jak rosnące ceny zrujnują ich domowe budżety, jak listonosz zacznie się spóźniać z emeryturami, ale wtedy będzie już za późno.

 W Hiszpanii też jest ciężko, ale ona nie dość, że znacznie bogatsza to ma jeszcze wielki rozwinięty sektor turystyczny, no i budownictwo, które choć w dołku szybko powinno wyjść na prostą. Z podziwem patrzę na najlepiej rozwiniętą sieć dróg ekspresowych i autostrad w całej Unii. Nikt tu na drogi nie żałuje pieniędzy, a turyści nie żałują opon i paliwa by tłumnie Hiszpanię odwiedzać.

Nawet najlepszy rząd nie zagwarantuje słońca i ciepła nad Wisłą, ale nie tak wiele trzeba, żeby ludziom żyło się łatwiej. Niestety w Polsce prym wciąż wiodą ludzie, dla których komfort życia zwykłych obywateli to fanaberia - liczy się tylko kasa i posady dla pociotków, dla których tworzy się wciąż nowe, kosztowne, biurokratyczne etaty. Ekonomia jest jednak nieubłagana, i nawet sprytni malwersanci z PO na dłuższą metę z nią nie wygrają. Im szybciej nastąpi krach tym lepiej, bo da szansę, żeby ludzie otrzeźwieli. Jeśli uda się tuskowym zamaskować nadciągającą wielkimi krokami katastrofę przed wyborami to niestety znów wygrają wybory. Pokażą pięne stadiony, kilka fragmentów nowych autostrad i dróg ekspresowych na EURO 2012... a potem? Zacznie się ostra jazda w dół. Niebawem się skończą unijne fundusze. Unia zacznie pracować nad nowym kilkuletnim budżetem.

Nikt już nie ma wątpliwości, że UE będzie zdecydowanie mniej szczodra. Bez zastrzyku z zewnątrz rozwój kraju stanie. Przy tak mało konkurencyjnej gospodarce, wysokich kosztach pracy, bardzo wysokich podatkach inwestorzy zewnętrzni pójdą sobie precz, a i Ci wewnętrzni zechcą ratować swoje małe fortuny lokując je w perspektywiczniejszych miejscach niż III PO - RP.

To zwykłe malkontenctwo czy raczej wnioski z nieubłaganych faktów? Tak czy inaczej najbliższe 12 mcy rysują się interesująco, oby nie w tak negatywnym znaczeniu tego słowa jak przypuszczam.


Komentarze

  1. Fajnie ze sie odezwales i wszytko OK. Ale to co piszesz wyglada na kompensacje Hiszpanii takim "a w Polsce jeszcze gorzej". Pol biedy jakby to wszystko byla prawda ale nie jest tak prosto. No bo fakt w Polsce zima jest ale hiszpanskie upaly i susze tez sie moga dawac we znaki szczegolnie bez klimy. Co do ekonomii w Polsce to sie mylisz przewidujac zaraz jakas katastrofe. Jest na odwrot bo przy zlych ukladach to z Hiszpanii bedzie nastepna Irlandia (oby nie). A vat w Polsce 23% tylko ze w Hiszpanii musza byc duze podwyzki podatkow bo trzeba bedzie dlugi splacac wiec vat tez moze wzrosnac. Akurat z fotoradarami sie pomyliles bo weszla w zycie nowa ustawa ktora je bardzo ogranicza i podniesli tez limit predkosci aut (lacznie chyba to niezbyt dobre). Nie jest wiec tak zle jak ci wydaje a co do Hiszpanii to przyszlosc niepewna bo dopiero sie zaczynaja reformy zycia na kredyt wiec jak to sie skonczy jeszcze nie wiadomo. Nie masz tez racji z funduszami unijnymi w Polsce, nikt nie mowi o ich zmniejszeniu tylko o utrzymaniu na obecnym poziomie. Tak ze drogi sie zbuduje tak jak Hiszpania se kiedys zbudowala.

    Zobaczymy jak bedzie i niech kazdemu sie dobrze jarzy. Dawaj znac co i jak bo przyjemnie sie czyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że nie straciłem czytelniczki mimo dwumiesięcznej przerwy :). O polskich drogach przypomniałem sobie tutaj na miejscu - (przebywam w niewielkim mieście na dalekim południu) i jest tu kilka dróg tak koszmarnie dziurawych, że nie sposób myślami wracać do Polski :) gdy się kręci karkołomne slalomy coby nie urwać zawieszenia. Smuci mnie, że najwięcej kasy tuski mają obciąć na drogi na Warmii i Mazurach. Chyba, że to kolejna genialna taktyka wyborcza partii rządzącej. Najpierw zapowiedź cięć by na kilka miesięcy przed wyborami kasa nagle w "cudowny" sposób się znalazła. Wniebowzięty lud natychmiast zagłosuje jak trzeba - (zupełnie jak w anegdocie z narzekającym Żydem, któremu rabbi polecił pogorszyć sobie warunki (kot, pies, koza dokoptowane do małego mieszkanka), a potem wrócić do stanu wyjściowego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że udało Ci się tam zostać i że dajesz sobie radę. Ja osobiście nie rozumiem tych Polaków z for internetowych co stanowczo odradzają wyjazdów do Hiszpanii, bo kryzys i na pewno nikt poza nimi sobie tam nie poradzi. G*wno prawda, za przeproszeniem. Ja w miesiąc znalazłem sobie pracę (byłem w Madrycie w październiku) i w marcu wyjeżdżam, o ile znajdę sobie jakieś mieszkanko/pokój. Niestety zimę muszę spędzić w Polsce i zazdroszczę Ci tych temperatur i ładnej pogody, bo tutaj wiadomo jak jest. Ludzie się denerwują, kiedy wyrażam podobne zdanie na temat Polski, co Ty, nie tylko na temat pogody. Ale taka jest przykra prawda, nasz kraj to stolica depresji. A po 2012 każdy normalny Polak będzie czerwienił się ze wstydu i chował przed innymi narodami, które zobaczą na własne oczy jak wygląda nasza Ojczyzna. To dopiero będzie kabaret!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaprzeczanie kryzysowi w Hiszpanii to zbytni optymizm. Ten kryzys dopiero sie zaczyna i bedzie trwal latami. Ato jeszcze nic bo nad Hiszpania wisi grozba niewyplacalnosci i przy zlych ukladach bedzie nastepna Grecja albo Irlandia. Co do Polski to przesadny pesymizm. Dlaczego po 2012 mialoby byc cos strasznego? To jest takie wrozenie z fusow. Opowiadanie o Polakach czerwieniacych sie ze wstydu to jakis kabaret. Akurat moze byc przeciwnie bo do 2012 to juz wyjdzie wszedzie na jaw gdzie zylo sie na nadmierny kredyt. Okaze sie ze tam gdzie sie pysznili na kredyt to maja cieniutko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podstawowym polskim problemem od niepamiętnych czasów jest żałowanie kasy na infrastrukturę. W Hiszpanii widzę całe wielkie osiedla - widma, dziesiątki, niewykończonych bloków stojących przy pięknych, pustych ulicach, które samorządy pobudowały zanim deweloperzy zaczęli kopać fundamenty. W Polsce jest na odwrót: deweloper kopie dziurę w ziemi a wokół szczere pole. I dopiero jak ludzie zaczynają po polnych drogach, przez błoto przedzierać się do swoich nowiutkich mieszkań ktoś wpada na pomysł, że może należałoby zbudować tam jeszcze jakąś drogę? Platfuski rząd na krótką metę chcę uratować przedwyborczy budżet. Tnie na inwestycjach, bo jak kalkuluje to najmniej zaboli potencjalnych wyborców. Nie będzie czegoś, czego dziś nie ma, a statystyczny wyborca żyje tu i teraz. Polski kryzys będzie znacznie dotkliwszy niż ten w Irlandii czy Hiszpanii. Polska jest nieporównywalnie biedniejsza. Jej siła do przyciągania inwestycji blednie w oczach, jej potencjał demograficzny trwoniony jest poprzez fatalną sytuację na rynku pracy - młodzi, wykształceni wybierają masowo emigrację, bo nie mają innego wyjścia. Myślę, że to Hiszpania przejdzie przez kryzys umiarkowanie bezboleśnie. Polskę najpóźniej w pół roku po Euro 2012 czeka ogromny krach. Kiedy okaże się, że nie ma już z czego płacić emerytur, że frajerów do dojenia z ZUSu i podatku coraz mniej, nie ma żadnych atutów - brak rodzimego przemysłu zaawansowanych technologii, dróg, wykształconych kadr budżet zawali się hukiem. Marna to będzie pociecha, że rozjuszony tłum rozniesie oszustów z rządu na widłach i kilofach. Będzie na to ciut późno. To nie jest pesymizm na wyrost. Zbyt wiele wskazuje na to, że najczarniejszy z czarnych scenariuszy kryzysowych ziści się na tej dzisiejszej "zielonej wyspie", a dzisiejsze optymistyczne wskaźniki ekonomiczne maskują tylko nagą, straszną prawdę. Po prawdzie mogę tylko doradzać myślącym i zaradnym - Ratuj się kto może! Kiedyś być może wrócimy razem do ojczyzny odbudować to co chciwi i głupi ludzie u władzy zniszczyli.

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz mozna zrozumiec skad sie biora twoje opinie: z powierzchownosci spojrzenia na sprawy. Tu nasuwa sie wniosek ze byc moze to byl zasadniczy powod dlaczego twoj biznes nie wypalil?

    No bo wezmy twoja opinie jak w Hiszpanii jest fajnie bo sa cale wielkie osiedla widma z gotowa infrastuktura. To jest wlasnie IDEALNY przyklad dlaczego zalamala sie ekonomia. Bo to budowano bez biznes planu na kredyt byle przerobic kase. I teraz cala Hiszpania za to drogo zaplaci. Mozna wiec smialo powiedziec ze w Polsce sytuacja pod tym wzgledem jest bardziej zdrowa. Owszem, gotowa infrastruktura wyglada ladnie ale nie trzeba patrzec powierzchownie tylko pytac kto i za co zaplacil.
    Bo mozna se fundowac piekne rzeczy na kredyt i potem zbankrutowac. Dlatego w Polsce jest zdrowiej bo wydatki sa o wiele lepiej dopasowane do mozliwosci. Pewnie ze budowa domow najpierw bez ulic nie jest ladna ale jak nie ma wystarczajacej kasy to jest ekonomicznie o wiele bardziej uzasadniona. Bo dom sie zbuduje, ludzie sie wprowadza i zaczna placic.
    A ulice sie pozniej zrobi nie obciazajac nadmiernym kredytem.

    Twoje przewidywania o wielkim krachu w Polsce w 2012 to gorszego niz w Irlandii czy Hiszpanii sa tez na podstawie jakichs bardzo powierzchownych i nierzetelnych informacji i jest to po prostu smieszne.

    Nie ma do tego zadnych podstaw: banki sa w porzadku, rzad podniosl podatki i orgraniczyl wydatki na infrastrukture wiec nie grozi zaden krach budzetowy. Sa takie problemy jak emerytury ale to tez da sie ograniczyc.

    Twoje wyobrazenia o tlumach z kilofami sa po prostu komiczne, to sa scenariusze powstale w wyobrazni kogos kto ma zmeczona psychike wiec sprobuj sie relaksowac. Natomiast doradzajac 'ratuj sie kto moze' wyrzadzasz zla przysluge ludziom niezorientowanym. Bo czasy zycia na kredyt w innych krajach sie skonczyly i zaczyna sie powrot do realu: z robota sa klopoty, fudnusze publiczne sa ostro obcinane, a podatki beda wzrastaly. Nie ma mowy o masowych wyjazdach tak jak to bylo kilka lat temu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ekonomię pojmujesz opacznie. Podnoszenie podatków ma zapobiec krachowi budżetu? Zapoznaj się z krzywą Laffera. Obecne władze widać o niej nie wiedzą. Podnoszenie podatków przy już wyśrubowanych mocno stawkach nieuchronnie doprowadzi do spadków dochodów budżetu.

    Owszem masz rację, że Hiszpanie z budową nowych dróg, ulic, często na totalnych pustkowiach nieco przesadzili, ale to długofalowa inwestycja. Pozwoli ona szybciej i bezboleśniej odbić się od dna. Kiedy wróci koniunktura inwestorzy rzucą się się na półwysep iberyjski z wielką ochotą. Nie zainwestują w zimnym i pozbawionym podstawowej infrastruktury kraju jakim jest Polska kiedy szybciej, łatwiej i przyjemniej zarobią w Espanii.

    Twoje przeświadczenie o "zdrowiu polskiej gospodarki" wydaje mi się bardzo dziwne. Polska to po prostu bardzo biedny kraj z wielką rzeszą ludzi z wielkimi aspiracjami i to przez te ostatnie lata pozwalało gospodarce rozwijać się mimo wielkich wysiłków kolejnych rządów by wpędzić Polskę w wielki kryzys.

    Odpowiedz sobie na kilka prostych pytań:
    1. Kto ma w dłuższej perspektywie płacić te wyższe podatki?
    2. Kto ma płacić ZUS?
    3. Wykształceni, młodzi z dziećmi nie wracają już do Polski. Wolą zachodni kryzys niż "polskie prosperity" Poczytaj fora, pogadaj ze znajomymi. Kto ich zastąpi?

    Rotacja pracowników sezonowych, słabo wykształconych zakłamuje rzeczywistość. Ilu jest takich jak ja i moja rodzina, którzy mimo potencjału, wykształcenia do Polski nie mają po co wracać?? Kiedy zabraknie na emerytury dostrzeżesz mordercze skłonności w swojej łagodnej dotąd jak baranek babci. Gdy ekonomiczna brutalna rzeczywistość zmusi rząd do cięcia przywilejów górników, rolników i mundurówek zrobi się naprawdę gorąco. Roszczeniowe mamy społeczeństwo, wyzute z poczucia obywatelskiej odpowiedzialności i jak budżet nie da "co się mi k...a należy to my Wam dopiero pokażemy!"

    To nie jest przejaw żadnej "zmęczonej psychiki" czy frustracji. Śledzę bieżące wydarzenia, wyciągam wnioski z historii. Im dłużej będziesz utrzymywać się w tuskowej iluzji zielonej wyspy tym straszliwsze będzie Twoje przebudzenie.

    To, że dziś pozornie nic na nie wskazuje na krach? Tym gorzej. Ludki nie dowiedzą się, że kasa jest naprawdę pusta aż do ostatnie chwili. To będzie nagłe, gwałtowne, jak walnięcie obuchem w łeb. W takich sytuacjach dobre samopoczucie i optymizm ulatują w okamgnieniu. By poprawić nastroje społeczne może nie pomóc nawet zapędzenie na te piękne nowe stadiony tłumu gladiatorów i ogłoszenie 180 dniowych igrzysk.

    Masowych emigracji nie będzie bo wyż demograficzny się kończy i za bardzo już wyjeżdżać komu nie będzie.

    Prowincja się powyludniała, czego może z perspektywy Warszawy czy Poznania za bardzo nie widać. To wszystko niesie długofalowe ekonomiczne konsekwencje. Te kilkadziesiąt tysięcy Wietnamczyków i sezonowych Ukraińców nie zapełni kilkumilionowej dziury po młodych Polakach.

    Też chciałbym być optymistą, ale nie widzę żadnych czynników, które miałyby ocalić Polskę przed tym czarnym scenariuszem.

    Nie traktuj tego osobiście, nie obruszaj się. Po prostu przemyśl sprawę. Zaczęła się kolejna walka wyborcza. PO zamaskuje wszystkie problemy rzucając ludkom takie ochłapy jak podniesienie limitu na istniejacych tylko w kawałkach drogach ekspresowych i autostradach, polikwiduje też atrapy fotoradarów i da na bilety dla studentów.

    Przy okazji podnosi VAT i dobiera się bez żenady do emerytur byleby na krótką metę ratować budżet.

    To są ponure fakty, a nie ględzenie frustrata co próbujesz mi sugerować. Mimo wszystko mam nadzieję, że będziesz mnie regularnie czytać i na jakiś czas zarzucimy tak smutny i kłotniotwórczy temat jak gospodarka i polityka.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybieram się do Alicante na krótki wypad turystyczny i trafiłem na tego bloga . Generalnie jestem pełen podziwu dla piszącego za odwagę , przedsiębiorczość i niedawanie się przeciwnościom. Ale ten wpis to jednak czyste malkontenctwo co zresztą historia pokazała. Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.

    OdpowiedzUsuń
  9. Podziwaczka musi być z Ciebie fajna dziewczyna optymistyczna, tylko to optymizm jest u Ciebie tylko zostałaś pożarta przez propagandę polityczną w Polsce, natomiast prawdziwym optymistą jest tu nasz blogdawca, jestem ciekaw jakie są Twoje wrażenienia Podziwaczko po czterech latach które tak przewidyjąco opisał Tomasz. Jak na razie wszystko się sprawdza wszystkie brudy politycy PO zamiatają pod dywan, topiąc nas w coraz większym bagnie pięknej bańki która niestety pęknie może nie tak szybko, ale pęknie bo ja długo mogą nas okradać. Do momentu jak zabraknie co kraść.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ile to wszystko kosztuje czyli kasa, kasa, kasa.

Oni w środy jedzą...

Chłodna enklawa w piekielnym gorącu.