Niepodobne

Zawsze gdy zaczyna się nowa doba, organizm skądś o tym wie i domaga się snu. A dla mnie to sam szczyt intensywnej obsługi coraz bardziej nawalonych amatorów piwa, nieskomplikowanych drinków i szklaneczki białego czy czerwonego wina. Po grubo ponad miesiącu za barową ladą rozpoznaję twarze, przyzwyczajenia (przynajmniej te związane z napitkami) i jest mi jakoś tak bardziej swojsko.

Na początku, jak to na początku było dziwnie i obco. Zwłaszcza jeden dzień okazał się przykry i wystawił mego nerwa na próbę. W pewnej chwili zza baru wychylił się jeden z tych co czują sie szczególnie uskrzydleni gdy w ich żyłach wre C2H5OH i pochwycił me niczego nieświadome okulary. Spokojny ze mnie człek, nie purpurowieję z byle powodu, ale tym razem szlag mnie trafił. Różne poufałości jestem skłonny zdzierżyć, poklepywanie po plecach, okrzyki "Ej TY!", pogwizdywanie (to ledwo ledwo)... , ale od moich okularów wara. W sukurs przyszedł mi kompan okularo-porywacza i proteza na me oczy, pohańbiona obcymi liniami papilarnymi wróciła na mój nos.

Jakby tego było mało napatoczyła się wesoła gromadka, której zdałem się niesamowicie podobny do popularnego na Wyspach Brytyjskich komika Steve'ego Merchanta. "Steve, nalejesz nam drinka?", "Powiedz kawał Steve". FAK! No i sobie zrobili ze mną zdjęcie jeszcze. Chciałem odmówić, bo jakoś nie miałem chęci żeby robić w kategorii małpki - atrakcji turystycznej, ale jeszcze bardziej od głupich żartów nie lubię małostkowości. Niech mają jełopy jedne. Szczęśliwie poza nimi już nikt inny nie doszukał się podpbieństwa ze Stevem M. w mojej skromnej osobie.

Jakoś tak jestem przeczulony na punkcie indywidualizmu. Z trudem znoszę fakt, że oprócz mnie po świecie chodzi pewnie grubo ponad 1000 Tomaszów Dąbrowskich i ratuje mnie jedynie fakt, że ten banalny zlepek popularnego imienia i nazwiska skutecznie zindywidualizowano rzadkim imieniem Kiejstut. Te same uczucia żywię względem swojej twarzy. Jest k... tylko moja! No bo w sumie - co poza imieniem i naszym pyskiem mamy tylko swojego na tym padole?  Czułbym się koszmarnie jako sobowtór jakiejś znanej osoby. Na szczęście ów Steve M., którego namierzyłem nie jest moim ani ja jego sobowtórem. Spora doza podobieństwa, ale daleko od bliźniaczej.

Inna sprawa, że napotykając tyle nowych twarzy jakoś je tak kategoryzujemy i szukamy podobieństw ze znajomymi z przeszłości czy znanych twarzy z TV. Mam takich dwóch samotników co godzinami przesiadują za barem. Jeden Hiszpan, drugi Włoch. Obaj przypominają mi cholerenie mojego kumpla Bartka z Olsztyna. Ta sama łysina i amant-bródka. Wybaczcie, ze nie pamiętam ich imon, ale to jest moją prawdziwą piętą achillesową. Kolega - Włoch wizualnie jest mniej do Bartka podobny, ale sposób mówienia, wylewność i serdeczność po spożyciu zdecydowanie go do niego upodabnia.

Przekrój postaci, osobowości, dziwaków, przeciętniaków w moim nowym miejscu pracy jest niemały. Z czasem będę ich sobie przypominał dokładniej i opisywał.

Komentarze

  1. Praca barmana ma swoje uciazliwosci i niebezpieczenstwa. Dobrze ze masz zasady ze w pracy nie pijesz i jestes nieczuly na argumenty samic rozkladajacych nogi. Ale czy wy macie tam jakies odstraszacze czy pistolety gazowe na wszelki wypadek?

    OdpowiedzUsuń
  2. W dni bardziej obłożone tłumem mamy do ochrony 3 ludzi. W pozostałe musimy radzić sobie sami. Zdarzył się raz przypadek, ze w poniedziałek wpadł zamroczony "krejzol" i zaatakował innego gościa baru zaczynając dusić go ramieniem. Na szczęście inni klienci baru zareagowali błyskawicznie i napastnik został raz, dwa wyprowadzony na zewnątrz.

    Niestety po jakichś dwóch godzinach wrócił i zaczął sie zachowywać co najmniej dziwnie: zaczynał obściskiwać i obcałowywać kogo popadnie. Pomimo wielkich talentów nagocjacyjnych i doskonałej asertywności mojego kumpla zza baru - Johna, opętanego szałem miłości osobnika musieli nakłonić do opuszczenia baru dopiero policjanci. Na szczęście obyło się bez awantury.

    Co do samic... Na szczęście mój pub ma raczej męski charakter. Nie jestem miłośnikiem kobiet schlanych do nieprzytomności i przykro by mi było takowe oglądać w większej ilości. Jako, że proporcja facetów do babek jest zawsze na korzyść tych drugich nie muszę obawiać się zaczepek i napalonych, samotnych niewiast. Mają zawsze z czego wybierać na sali.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! Dzień dobry!
    Miło, że dajecie sobie radę w Dużym Mieście. I dzięki za spostrzeżenia z życia codziennego! Nie mam teraz czasu by wiele pisać, ale podzielam wiele obaw co do stanu, w jakim jest Polska.
    Trzymajcie się! W zdrowiu!
    Lech

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tą właściwością "najbardziej własną" to ciekawe pytanie. Chyba powiedziałbym, że a) najszybciej rozpoznaje się człowieka po twarzy, b) najłatwiej określać go w mowie "imieniem", ale c) najbardziej znamienne są jego myśli i przeszłość.
    Praca w dziedzinie "usług" chyba jednak wymaga spokoju wobec obsługiwanego. Na najgorsze trzeba być przygotowanym i chyba dobrze jest wypytać pracujących obok ludzi o najtrudniejsze przypadki i co robić, gdy się pojawią...
    Ciekawe, czy najtrudniejsi są cudzoziemcy czy jednak Hiszpanie (choćby dlatego, że jest ich najwięcej).
    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ile to wszystko kosztuje czyli kasa, kasa, kasa.

Oni w środy jedzą...

Chłodna enklawa w piekielnym gorącu.