Knajpiane ciekawostki - clip-automat.

Co się człwoiek naogląda, nasłucha. Stojąc za barem popularnego pubu rzadko jest czas na nudę, co nie znaczy, że zawsze jest miło. Najtrudniej znieść masowe gusta muzyczne, przejawiające się w wyborach pubowych bywalców dokonywanych przy clip-maszynie. Wrzucasz monetę i wynajdujesz sobie w przebogatej bazie piosenek swoje ulubione, a teledysk z tego kawałka (o ile istnieje) wyświetlany jest na dwóch 30 calowych LCDkach. Problem w tym, że ludzie nie chcą słuchać starych dobrych kawałków, katują załogę pubu i innych klientów znienawidzonymi już przeze mnie współczesnymi do bólu, topowymi techno-disco-rap-po kawałkami, od których po endziesiątym przesłuchaniu naprawdę chce się rzygać. Jest tych pioseneczek z 10. Wobec kilkudziesieciu tysięcy innych w bazie, ta 10tka generuje 90% obrotów clip - maszyny. Jeden kawałek - 50 centów, 3 - 1 EUR, 7 - 2EUR.

Maszyna jest szczwana. Nie pokazuje ile musisz czekać w kolejce na następny kawałek. Nie masz za cholerę pojęcia czy Twoja piosenka wogóle się wyświetli, bo może monety powciskało tam wcześniej kilku innych wielbicieli łubu-dubu knajpianego. Szczególnie to się sprawdza zarobkowo w weekendy kiedy z czeluści blaszanego ustrojstwa z ekranem dotykowym w każdy weekendowy dzień właściciel wyciąga ze 300 EUR.

Połowa dla niego, reszta dla firmy dzierżawiącej maszynkę. Ta maszyna to bardzo ciekawe doświadczenie, w skali mickro pokazuje naturę demokracji. Jak bezmyślna większość, pozbawiona gustu dyktuje warunki myślącej mniejszości. Ta tępa pijana masa nawet nie zadaje sobie trudu, żeby wygrzebać coś fajnego w bazie danych. Wybiera - trach, top 10tkę, i tę parszywą dziesiątką clip maszyna torturuje mnie już 5ty tydzień. Niestety nic nowego do tej 10tki nie wskakuje ostatnio. Ale z punktu widzenia mnie jako pracownika - to jeden z elementów, który wpływa korzystnie na kondyncję finansową mojego zakładu pracy.

Może z czasem powinienem zażyczyć sobie w imieniu załogi jakiś mały procent od tego jako zadośćuczynienie za gwałt dokonywany codziennie na naszych umęczonych do granic możliwości uszach? Oczywiście maszyna ta ukazuje i inną przykrą prawdę o demokracji - Ci co mają ciekawsze gusta, unikają tej maszyny, albo szukają chwil kiedy w knajpie jest pusto. Mają pełną świadomość, ze swoimi monetami nie przegłosują monet szarego tłumu o całkowicie przewidywalnych gustach. No i nie ma prawie wcale Pauli Abdul, Enigmy, Michalea Jacksona, Pink Floyd, Depeche Mode i dziesiątków innych miłych dla ucha historycznych brzmień.

Wytrzymam? Nie wytrzymam? Nie do takich rzeczy się człowiek przyzwyczajał.

Komentarze

  1. O gustach się generalnie nie dyskutuje. Dlaczego akurat to co Tobie się podoba ma być obiektywnie lepsze?

    A tak poza tym to szkoda, że wyjechaliście tak daleko bo miałam zamiar zawitać w okolice Alicante i może poznać ciekawych ludzi. Ale powodzenia, gdziekolwiek byście nie byli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dyskutuję o jakości takiej czy innej piosenki (jestem starym zgredem i lubię najbardziej muzykę mojej młodości czyli z lat 80tych i 90tych), ale o morderczej dla nas - załogi pubu powtarzalności gustów naszej klienteli. Mogę słuchać prawie cokolwiek byleby to było w miarę zróżnicowane.

    Nawet najgenialniejszy utwór puszczony w ciągu dnia 10 czy 15 razy doprowadzić może do szału. Oczywiście w końcu te koszmarne dla mnie kawałki się znudzą klientom, ale kiedy kurde to się stanie...?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ile to wszystko kosztuje czyli kasa, kasa, kasa.

Oni w środy jedzą...

Chłodna enklawa w piekielnym gorącu.